Wersja PDF

Bartłomiej Kozłowski

Czy Kamiński i Wąsik na pewno zostali (w 2015 r.) ułaskawieni bezprawnie?

 

Jak jest obecnie czymś powszechnie wiadomym, Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik najprawdopodobniej pójdą do więzienia – lub  zostaną odwiezieni do niego samochodem policyjnym, jeśli nie udadzą się tam „dobrowolnie”. Jakkolwiek bowiem prezydent Andrzej Duda upiera się przy twierdzeniu, że jego akt łaski w stosunku do tych osób, wydany po skazaniu ich przez sąd pierwszej instancji (a więc nieprawomocnym) w 2015 r. nadal obowiązuje, to decydujący o wykonaniu wyroku Sąd Rejonowy dla Warszawy - Śródmieścia (a także Sąd Okręgowy w Warszawie, który w sprawie Kamińskiego i Wąsika wydał prawomocny wyrok) nic sobie z tego nie robi i w ewidentny sposób zamierza - po spełnieniu niezbędnych formalności - wysłać ich za kraty. Duda natomiast – według swoich deklaracji – nie ma zamiaru ułaskawić ich ponownie – co niewątpliwie uchroniłoby wspomnianych panów przed odsiadką – lecz ma zamiar poskarżyć się instytucjom międzynarodowym, że w Polsce są więźniowie polityczni.

Jak potoczy się dalej sprawa Kamińskiego i Wąsika przekonamy się w najbliższym czasie. Lecz niezależnie od tego, co w tej sprawie stanie się dalej warto już teraz publicznie zadać pytanie o to, czy Andrzej Duda – jak niektórzy twierdzą - ośmieszyłby się, gdyby wobec wspomnianych osób ponownie skorzystał z prawa łaski. Bo gdyby zrobił coś takiego, to przecież – zdaniem tak twierdzących - przyznałby, że przed ośmiu laty postąpił bezprawnie.

Tymczasem moim zdaniem ponowne ułaskawienie Kamińskiego i Wąsika wcale nie musiałoby ośmieszać Andrzeja Dudy jako prezydenta. Dlaczego? Otóż z tego powodu, że zapisane w art. 139 Konstytucji prawo Prezydenta RP do stosowania prawa łaski może być rozumiane zarówno jako prawo do ułaskawienia wyłącznie kogoś, kto został skazany prawomocnie, jak również w sposób szerszy.

W napisanym ponad 8 lat temu artykule argumentowałem, że jakkolwiek ułaskawienie Kamińskiego i Wąsika należy oceniać negatywnie, to jednak Andrzej Duda miał prawo ułaskawić te osoby – i robiąc to, nie złamał Konstytucji. Dlaczego byłem (i nadal jestem) takiego zdania? Otóż, żeby przeprowadzić argumentację w tej kwestii przyjrzyjmy się wspomnianemu już artykułowi 139 Konstytucji. Jak mówi ten przepis „Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu”.

Jak widać na podstawie lektury tego przepisu, jedynym wyraźnie przewidzianym w nim ograniczeniem prezydenckiego uprawnienia do stosowania prawa łaski jest zakaz ułaskawiania osób skazanych przez Trybunał Stanu. Z wyłączeniem tego zakazu przepis ten brzmi po prostu: Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski”. Jak łatwo można zauważyć, prawo prezydenta RP do stosowania prawa łaski nie jest w tym przepisie w żaden sposób ograniczone (poza tym, o czym była już mowa), ani również zdefiniowane. Przepis ten nic nie mówi o tym, że prawo łaski może być zastosowane wyłącznie wobec kogoś skazanego prawomocnie – a co mówiła np. Konstytucja tzw. kwietniowa z 1935 r. (w art. 69). Nie mówi o nic o tym, że szczegóły postępowania w sprawach dotyczących ułaskawienia określa ustawa. Oczywiście, kodeks postępowania karnego zawiera (w swym 59 rozdziale, obejmującym artykuły od 560 do 568) przepisy dotyczące postępowania w sprawach, w których wniesiona została prośba o ułaskawienie. Lecz o ile przepisy te mówią o uprawnieniach skazanego, jego adwokata oraz jego najbliższych w tego rodzaju sprawach i regulują ponadto postępowanie sądów oraz Prokuratora Generalnego, to jednak w żaden sposób nie regulują one postępowania Prezydenta - z jednym małym wyjątkiem zapisanym w art. 567 par. 2 kpk – cały artykuł 567 stanowi w swym § 1, że „Postępowanie o ułaskawienie może wszcząć z urzędu Prokurator Generalny, który może żądać przedstawienia sobie akt sprawy z opiniami sądów albo przedstawić akta Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej bez zwracania się o opinię”, zaś w § 2, że „Prokurator Generalny przedstawia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej akta sprawy lub wszczyna z urzędu postępowanie o ułaskawienie w każdym wypadku, kiedy Prezydent tak zadecyduje”. Co wynika z art. 567 par. 2 kpk to to, że Prezydent może samodzielnie – bez czyjegokolwiek wniosku – zainicjować postępowanie ułaskawieniowe – w żadnym wypadku nie wynika z niego to, że nie może on ułaskawić kogoś, kto nie został skazany prawomocnie. Poza wspomnianym tu art. 567 par. 2 k.k. – dającym Prezydentowi prawo do samodzielnego zainicjowania postępowania o ułaskawienie (które oczywiście niekoniecznie musi prowadzić do faktycznego skorzystania przez niego z prawa łaski – może być np. tak, że prezydent na podstawie akt przekazanych mu przez Prokuratora Generalnego dojdzie do wniosku, że osoba, którą początkowo zamierzał ułaskawić na łaskę nie zasługuje) jedynym w polskim prawie przepisem dotyczącym przysługującego prezydentowi RP prawa łaski jest art. 139 Konstytucji. (1) I jeśli przyjrzymy się temu przepisowi, to zauważymy też jedną rzecz: poza tym, że wyklucza on możliwość ułaskawienia kogoś skazanego przez Trybunał Stanu, to literalnie rzecz biorąc nie mówi on nic o nawet o tym, że prawo łaski może być zastosowane tylko wobec kogoś skazanego – choćby nawet jeszcze nieprawomocnie.

Powie ktoś, że ułaskawienie kogoś, kto w ogóle nie został skazany to jakiś absurd. A jednak – choć może dla naszych prawników jest to absurd – to w Stanach Zjednoczonych coś takiego nie jest już absurdem, lecz spotykaną praktyką. Przykładem w tej kwestii może być niedawna proklamacja prezydenta USA Josepha Bidena, w której udzielił on „pełnego, całkowitego i bezwarunkowego ułaskawienia wszystkim obecnym obywatelom Stanów Zjednoczonych oraz ich legalnym stałym mieszkańcom, którzy w dniu lub przed datą niniejszego ogłoszenia popełnili lub zostali skazani za przestępstwo zwykłego posiadania marihuany, usiłowania zwykłego posiadania marihuany lub używania marihuany, niezależnie od tego, czy zostali oskarżeni lub ścigani za tych przestępstw w dniu lub przed datą niniejszego ogłoszenia, z naruszeniem: (1) sekcji 844 tytułu 21 Kodeksu Stanów Zjednoczonych, sekcja 846 tytułu 21 Kodeksu Stanów Zjednoczonych i poprzednich postanowień Kodeksu Stanów Zjednoczonych, które zabraniały zwykłego posiadania marihuany lub usiłowania zwykłego posiadania marihuany; (2) sekcji 48-904.01(d)(1) Kodeksu Dystryktu Kolumbii i poprzednich postanowień Kodeksu Dystryktu Kolumbii, które zabraniały zwykłego posiadania marihuany; (3) sekcji 48-904.09 Kodeksu Dystryktu Kolumbii i poprzednich postanowień Kodeksu Dystryktu Kolumbii, które zabraniały prób posiadania marihuany; oraz (4) postanowień Kodeksu Regulacji Federalnych, w tym egzekwowanych na mocy Kodeksu Stanów Zjednoczonych, które zabraniają jedynie prostego posiadania lub używania marihuany na terenach lub instalacjach federalnych lub w innych lokalizacjach, zgodnie z obecnie lub wcześniej skodyfikowanymi, w tym między innymi ograniczonych do 25 C.F.R. 11.452(a); 32 CFR 1903.12(b)(2); 36 CFR 2.35(b)(2); 36 CFR 1002.35(b)(2); 36 CFR 1280.16(a)(1); 36 CFR 702.6(b); 41 CFR 102-74.400(a); 43 CFR 8365.1-4(b)(2); i 50 C.F.R. 27.82(b)(2)”.

Jak zatem widać, prezydent Biden ułaskawił nie tylko te osoby, które zostały skazane – prawomocnie, czy też nie prawomocnie – za zwykłe posiadanie, czy też usiłowanie posiadania, bądź używanie marihuany (w zakresie, w jakim coś takiego stanowi przestępstwo federalne – nie mógł on ułaskawić tych, którzy za popełnienie merytorycznie rzecz biorąc takich samych przestępstw byli skazani czy też ścigani na podstawie przepisów stanowych), ale wszystkich tych, którzy popełnili takie przestępstwa, choćby nawet w ogóle nie wszczęto przeciwko nim postępowania karnego. Najkrócej więc mówiąc, zastosował on amnestię wobec sprawców wspomnianych przestępstw - o ile tylko byli oni obywatelami USA lub stałymi i legalnymi rezydentami w tym kraju.

I teraz zachodzi pytanie: czy w Konstytucji USA jest coś, z czego można wyciągnąć wniosek, że prezydent Stanów Zjednoczonych może ułaskawiać osoby, które nie zostały prawomocnie skazane, a czego nie ma w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej – którą rzecz jasna związany jest prezydent Andrzej Duda? Jeśli o to chodzi, to z polskiego tłumaczenia Konstytucji Stanów Zjednoczonych (dokonanego przez Andrzeja Pułło) wynika, że „Prezydent ma prawo zawieszania wykonania lub darowania kary orzeczonej za przestępstwo przeciwko Stanom Zjednoczonym, z wyjątkiem spraw rozpatrywanych w trybie impeachmentu” (czyli takich, w których oskarżycielem jest Izba Reprezentantów, a sądem Senat – w sprawach takich nie można orzec innej kary, niż usunięcie z urzędu, a także pozbawienie prawa do pełnienia urzędu w przyszłości – co nie wyklucza tego, by osoba skazana w takim trybie została następnie oskarżona i skazana za popełnienie przestępstwa będącego podstawą impechmentu w zwykłym postępowaniu karnym). Z zapisu tego zdaje się wynikać, że prezydent USA może ułaskawić tylko kogoś skazanego za przestępstwo federalne, choć nie wynika z niego to, że może on ułaskawić wyłącznie osobę skazaną prawomocnie.

Lecz odnośnie uprawnień prezydenta USA do stosowania prawa łaski warto spojrzeć się nie tylko na polskie tłumaczenie amerykańskiej Konstytucji, ale także na jej oryginalny, angielski tekst. Co jest w nim powiedziane? Otóż to, że „The President  (…) shall have power to grant reprieves and pardons for offences against the United States, except in cases of impeachment”.

Jest ten zapis (zawarty w art. II Konstytucji USA) merytorycznie różny od tego, który znajduje się w art. 139 Konstytucji RP? Jak łatwo można zauważyć, oba przepisy są pod pewnym względem analogiczne. Konstytucja USA nie pozwala prezydentowi ułaskawić kogoś skazanego w trybie impeachmentu (choć nie zabrania mu ułaskawić kogoś skazanego w zwykłym postępowaniu karnym, nawet, gdyby było ono wynikiem popełnienia przez tego kogoś przestępstwa, za które został on usunięty z urzędu w wyniku impeachmentu). Z kolei Konstytucja RP wyklucza ułaskawienie przez prezydenta kogoś, kto został skazany przez Trybunał Stanu (który może, w przypadku stosownego wniosku ze strony oskarżyciela, orzec wobec postawionej przed nim osoby nie tylko taką karę, jak złożenie z urzędu, ale także np. karę więzienia).

Pozostaje porównanie pozostałej części zapisów konstytucji amerykańskiej i polskiej. W tekście konstytucji USA powiedziane zostało, że “The President (…) shall have power to grant reprieves and pardons for offences against the United States”. Polska mówi z kolei, że „Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski”.

Da się twierdzić, że tekst Konstytucji USA daje amerykańskiemu prezydentowi uprawnienia, których prezydentowi RP nie daje Konstytucja obowiązująca w Polsce? Aby dojść do wniosku w kwestii tego, czy tak jest, czy też nie, przyjrzyjmy się dwóm słowom występującym w tekście Konstytucji Stanów Zjednoczonych: „reprieves” i „pardons”. Co one oznaczają? Otóż, słowo „reprieve” dosłownie oznacza po polsku „wytchnienie” – i tłumaczone jest także jako „ulga”,  „odroczenie wykonania wyroku” oraz ułaskawienie. Z kolei „pardon” to po polsku „przebaczenie”, „wybaczenie”, a także oczywiście ułaskawienie.

Jest w tym coś merytorycznie innego, niż w pierwszym zdaniu art. 139 Konstytucji RP, który mówi, że „Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski”? Aby dojść do stosownego wniosku na ten temat zastanówmy się nad interpretacją zawartych w konstytucji USA słów „reprives” i „pardons” i zawartego w polskiej konstytucji zapisu o prawie prezydenta do stosowania prawa łaski. Do jakich więc rodzajów postępowania prezydenta (USA) odnoszą się słowa „reprives” oraz „pardons”? Otóż pierwsze z nich odnosi się do np. zmniejszenia komuś, czy też zawieszenia wykonania orzeczonej wobec niego kary. Drugie oznacza po prostu pełne ułaskawienie: ktoś, kto został skazany za popełnienie przestępstwa zostaje zwolniony z więzienia, lub w ogóle nie jest wobec niego wszczynane – bądź jest umarzane – postępowanie karne. Tak w każdym razie pojęcie to jest rozumiane w Ameryce.

Polska konstytucja, inaczej jak konstytucja USA nie mówi o tym, że prezydent może stosować ulgi wobec sprawców przestępstw, oraz ich ułaskawiać (bo stosowne postanowienia konstytucji USA tak najlepiej chyba można byłoby przetłumaczyć na nasz język) lecz mówi po prostu, że „Prezydent stosuje (tzn. może zastosować) prawo łaski”. Ale czy wyrażenie „prawo łaski” merytorycznie rzecz biorąc może oznaczać coś innego, niż zapisane w Konstytucji USA „reprieves” i „pardons”? Wystarczy mieć minimalną wiedzę na ten temat, by dojść do wniosku, że nie. Prezydent Polski, korzystając z przysługującego mu prawa łaski zarówno zmniejsza niekiedy wyroki osobom skazanym za popełnienie jakiegoś przestępstwa (może więc np. zamienić wyrok dożywocia na – dajmy na to – 25, czy też 30 lat więzienia, albo zawiesić wykonanie kary) – a więc stosuje to, co w Konstytucji USA określane jest mianem „reprieves” – jak i całkowicie darowuje kary orzeczone wobec sprawców przestępstw – nakazując np. wypuszczenie ich zza krat (co oczywiście w praktyce dzieje się zazwyczaj po dłuższym pobycie danej osoby w więzieniu – ale niekoniecznie musi tak być) – czyli inaczej mówiąc stosuje „pardons” – a każdym razie, ma uprawnienie do stosowania zarówno jednego, jak i drugiego.   

Jak zatem widać, uprawnienia prezydentów Polski i Stanów Zjednoczonych do stosowania prawa łaski w gruncie rzeczy nie różnią się od siebie – przynajmniej na poziomie samych tekstów konstytucji, pomiędzy którymi w tej kwestii, o której była tu mowa, nie da się wykazać merytorycznych różnic (może z jednym zastrzeżeniem: prezydent USA nie może ułaskawić kogoś skazanego, czy oskarżonego o przestępstwo stanowe – co można uważać za jakieś ograniczenie przysługującego mu prawa łaski. Ale to wynika z tego, że Stany Zjednoczone są państwem federalnym, a takim państwem nie jest wielokrotnie mniejsza od nich Polska). Dominujący wśród polskich prawników pogląd, że prezydent Andrzej Duda nie miał prawa ułaskawić nieprawomocnie skazanych Kamińskiego i Wąsika jest więc wynikiem panowania w naszym kraju (a w każdym razie w środowisku polskich prawników) pewnej doktryny prawnej, a nie prawa jako takiego. W każdym razie, jak była tu mowa, prawo prezydenta USA do stosowania prawa łaski jest merytorycznie rzecz biorąc takie samo, jak analogiczne prawo prezydenta Polski, i w oparciu o to prawo obecny prezydent Stanów Zjednoczonych zastosował de facto amnestię wobec sprawców pewnej grupy przestępstw federalnych.   

Jak zatem widać, można przedstawić całkiem solidne argumenty na rzecz tezy, że prezydent Andrzej Duda miał prawo ułaskawić Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, nawet, jeśli nie byli oni prawomocnie skazani. Jakie jednak można przedstawić argumenty na rzecz tezy przeciwnej?

Otóż, myślę, że takim argumentem może być tradycja dotycząca rozumienia uprawnień prezydenta (a w okresie PRL Rady Państwa) do stosowania prawa łaski. Jest oczywiście prawdą, że żaden przepis obowiązującego prawa nie mówi o tym, że prezydent może ułaskawić wyłącznie osobę skazaną prawomocnie. Ale uprawnienie prezydenta (Rady Państwa) do korzystania z tej jego kompetencji było tak zawsze rozumiane. Choć można się co najmniej spierać na temat tego, czy prezydent (Polski) może ułaskawić kogoś, wobec kogo nie zapadł prawomocny wyrok skazujący, to fakt jest taki, że przed sprawą Kamińskiego i Wąsika nie zdarzyło się, by głowa państwa skorzystała z prawa łaski wobec nieskazanej prawomocnie osoby.

I jest jeszcze jedna kwestia. Sąd Najwyższy orzekł, że prezydent Andrzej Duda nie miał prawa ułaskawić nieprawomocnie skazanych Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika i w związku z tym jego akt łaski wobec tych osób jest prawnie nieistniejący. Orzekając tak, sąd ten niekoniecznie miał rację w sensie merytorycznym. Nie chcę tu bezpośrednio polemizować z orzeczeniem SN w sprawie Wąsika i Kamińskiego (którego nie czytałem), ale jest dla mnie oczywiste, że byłoby czymś kompletnie absurdalnym twierdzenie, że wyroków sądów – czy choćby nawet tylko prawomocnych wyroków sądów – nie wolno krytykować. Oczywiste jest raczej to, że w państwie respektującym prawo jego mieszkańców do swobodnego wypowiadania się decyzje sądów powinny móc być dokładnie tak samo krytykowane, jak każde inne decyzje wszelkich pozostałych organów władzy. (2) Powiem też, że nie bardzo trafia do mnie spotykany odnośnie sprawy Kamińskiego i Wąsika argument, że nie można ułaskawić kogoś, kto jest niewinny – a przecież każdy jest niewinny, dopóki nie zostanie prawomocnie skazany przez sąd. Rzecz jasna – to co zostało powiedziane w poprzednim zdaniu po myślniku jest bzdurą, bo człowiek tak naprawdę staje się winnym popełnienia przestępstwa w chwili, w której go dokonuje (bądź w momencie nastąpienia skutku jego działania, jeśli w grę wchodzi przestępstwo tzw. skutkowe) (3) – a tylko musi być traktowany przez organy władzy tak, jakby był niewinny. Choć i tak praktycznie rzec biorąc nie jest i prawdę mówiąc być nie może. Mało kto chyba jest np. zdania, że osoba podejrzana o popełnienie przestępstwa – a więc w świetle prawa niewinna – w absolutnie żadnym przypadku nie powinna móc zostać zamknięta w tzw. „tymczasowym” areszcie, choć przecież warunki panujące w takim miejscu są – jeśli chodzi o np. możliwość kontaktowania się osadzonych z osobami z zewnątrz – np. członkami najbliższej rodziny – surowsze niż w zakładzie karnym, gdzie więźniowie odsiadują orzeczone wobec nich wyroki – pomimo tego, iż w świetle prawa osoby tymczasowo aresztowane są niewinne. Jeśli wymóg domniemania niewinności coś może – i bezwzględnie powinien – oznaczać, to to, że sąd rozpatrujący sprawę człowieka oskarżonego o popełnienie takiego czy innego przestępstwa powinien wychodzić z założenia, że człowiek ten (aresztowany, czy też nie aresztowany) przestępstwa nie popełnił i uznać – oraz orzec – że jednak go dokonał może tylko wówczas, gdy został ponad wszelką rozsądną wątpliwość przekonany przez oskarżyciela (w sposób zbijający argumenty obrony, że było inaczej), że było inaczej. Jednak choć sądy nie muszą – w sensie merytorycznym – mieć racji w swoich orzeczeniach, to w tym, co nazywa się państwem prawnym to one właśnie są organami interpretującymi prawo w sposób wiążący dla innych organów oraz obywateli (co nie ma nic wspólnego z koniecznością zgadzania się z ich orzeczeniami i zakazem ich krytyki). Tak czy owak, jeśli nawet stanowisko Sądu Najwyższego, że prezydent Andrzej Duda nie miał prawa ułaskawić Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w czasie, w którym nie byli oni prawomocnie skazani może być krytykowane z merytorycznego punktu widzenia – czy nawet zasługuje ono na merytoryczną krytykę – to trzeba powiedzieć, że stanowisko to jest zgodne z tradycyjnie przyjętym w Polsce rozumieniem pojęcie prezydenckiego prawa łaski, które zgodnie z tym rozumieniem może zostać użyte tylko wobec kogoś skazanego prawomocnie. (4)

I jeszcze jedna rzecz: tym razem zupełnie praktyczna. Choć prezydent Andrzej Duda twierdzi, że miał prawo w 2015 r. ułaskawić Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika i w związku z tym jego akt łaski wobec tych osób pozostaje w mocy (zgodnie też – na czym się opiera Andrzej Duda - z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej) to sądy, które orzekały w sprawie tych osób w sposób ewidentny uważają ten akt za prawnie nieistniejący i zamierzają wpakować wspomnianych panów za kraty po dopełnieniu niezbędnych formalności. Prezydent Duda – który, jak się domyślam – nie chce, by Kamiński i Wąsik siedzieli w więzieniu może zapobiec takiemu biegowi wydarzeń ułaskawiając – ponownie, i tym razem w sposób bez wątpienia nie naruszający prawa – te osoby. Czy ośmieszy się, jeśli zrobi coś takiego? Moim zdaniem nie  - a w każdym razie nie bardziej, niż ośmieszył się ułaskawiając – z oczywistych przyczyn natury wyłącznie politycznej, bo przecież nie z jakichkolwiek innych – tych panów w 2015 r. Wydając ponowny akt łaski wobec Kamińskiego i Wąsika Andrzej Duda mógłby stwierdzić, że pozostaje przy swej opinii, że prawo prezydenta do stosowania prawa łaski obejmuje prawo do ułaskawiania osób nie skazanych prawomocnie – i najlepiej powołać się do tego na takie czy inne autorytety prawne… np. na mnie (no, oczywiście trochę żartuję. Ale czytałem, że są profesorowie prawa, którzy są zdania, że prezydent ma prawo ułaskawiać osoby, które nie zostały jeszcze prawomocnie skazane za zarzucane im przestępcze czyny). Mógłby też jednocześnie stwierdzić, że ponieważ sąd decydujący o tym, czy Kamiński i Wąsik trafią do więzienia jest zdania, że ułaskawić można wyłącznie osobę prawomocnie skazaną, to on – ponieważ nie chce, by panowie ci poszli siedzieć – ponownie wydaje wobec nich akt łaski. Stwierdzając coś takiego, prezydent Duda stwierdziłby tylko tyle, że zakres prezydenckiego prawa łaski może być różnie rozumiany – wcale nie musiałby (choćby nawet tylko implicite) stwierdzić tego, że jego wcześniejsza decyzja o ułaskawieniu Kamińskiego i Wąsika była bezprawna – bo z powodzeniem można twierdzić, że nie była. Co najwyżej przyznałby się do tego, że w kwestii stosowania prawa łaski nie jest po prostu wszechwładny. Bo przecież nie jest – podobnie, jak w bardzo wielu innych sprawach (i na szczęście). To bezpośrednio sąd decyduje o tym, czy osoba, wobec której prezydent zastosował prawo łaski zostanie faktycznie ułaskawiona – czyli np. nie pójdzie do więzienia bądź zostanie z niego zwolniona. Oczywiście, sądowi nie wolno zrobić wszystkiego, na co ma tylko ochotę. Sądy stosują prawo – które w dziedzinie prezydenckiego prawa łaski jest generalnie rzecz biorąc proste. Niemniej jednak, jak była tu już mowa, sądy orzekające w sprawie Kamińskiego i Wąsika zinterpretowały zakres prezydenckiego prawa łaski w tradycyjnie przyjęty w Polsce sposób – i taka interpretacja tego prawa, mająca wsparcie choćby w tradycji prawnej – jest faktem, który w sprawie Kamińskiego i Wąsika będzie miał namacalne skutki. A gadanie prezydenta Dudy, że miał on prawo ułaskawić wspomniane osoby już po wydaniu w ich sprawie wyroku w sądzie pierwszej instancji i że jego decyzja pozostaje w mocy, jakkolwiek w sensie merytorycznym może być całkiem słuszne, to z praktycznego punktu widzenia – jeśli chodzi o dalsze losy obu wspomnianych panów – może być tylko gadaniem.

Jak była już tu jednak mowa, prezydent Andrzej Duda nie zamierza ponownie ułaskawić Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika – zamierza natomiast – w przypadku, jeśli panowie ci trafią do więzienia – poskarżyć się instytucjom międzynarodowym, że w Polsce są więźniowie polityczni.

Ma taki pomysł jakiś sens? Na pewno nie prezentuje on nic zakazanego prawem. Lecz dla każdego, kto wie coś o sprawie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika – a już na pewno dla każdego kompetentnego pracownika instytucji międzynarodowej – byłoby rzeczą jasną, że ci panowie żadnymi więźniami politycznymi nie są – lecz że są to osoby skazane za bardzo poważne przestępstwo urzędnicze, jakim jest nadużycie posiadanej przez siebie władzy. Można oczywiście dyskutować na temat tego, czy Kamiński i Wąsik powinni siedzieć w więzieniu. Jakby nie było, nie są to np. jacyś groźni bandyci, przed którymi trzeba chronić społeczeństwo. Nie są to też – jak sądzę – osoby, które należy resocjalizować za kratami (pomińmy tu kwestię tego, czy – i w jakimi stopniu – resocjalizacja przestępców w więzieniach może być skuteczna, itd.). Jedyny czysto merytoryczny sens zamknięcia Kamińskiego i Wąsika w zakładzie karnym może być (pomijając oczywiście to, że prawomocne wyroki sądów powinny być wykonywane – chyba, że na przeszkodzie temu stoją przewidziane przez prawo przeszkody) jakaś nadzieja na to, że coś takiego odstraszy innych od popełnienia podobnych przestępstw. Ale choć odstraszanie od popełniania przestępstw jest tradycyjnie rozumianą rolą prawa karnego (i stosowania tego prawa) jest rzeczą wątpliwą, by prawo to od popełniania przestępstw faktycznie odstraszało. (5) Niezależnie jednak od sensu czy bezsensu posłania Kamińskiego i Wąsika za kraty jest rzeczą oczywistą, że osoby te – jeśli znajdą się w więzieniu – nie będą więźniami politycznymi. (6) Prezydent Andrzej Duda nie ośmieszy się więc – w jakiś szczególny sposób – jeśli wobec Kamińskiego i Wąsika ponownie skorzysta z prawa łaski. Byłoby z jego strony czymś nawet dziwnym, gdyby z tego prawa wobec tych osób obecnie nie skorzystał. Bo jakie by to sprawiało wrażenie? W 2015 r. nie chciał, by Kamiński i Wąsik trafili do więzienia – lecz chciał, by trafili oni do rządu – i dlatego ich ułaskawił. A teraz – chce by  trafili oni za kraty? Jest mu wszystko jedno? (no - łaska pańska, jak wiadomo, na pstrym koniu jeździ). Chce z nich – za ich zgodą, lub może nawet z ich inicjatywy (rozmawiali wszak oni bezpośrednio z Prezydentem) zrobić z nich męczenników, prześladowanych przez reżim Donalda Tuska? (7) To wszystko nie jest pewne. (8) Pewne jest natomiast jedno: to mianowicie, że prezydent Andrzej Duda ośmieszyłby się wówczas, gdyby poskarżył się instytucjom międzynarodowym, że w Polsce jest dwóch więźniów politycznych i że więźniami tymi są skazani za udział w „aferze gruntowej” Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik. (9)

 

Przypisy:

1.      Tak przy okazji, uważam, że dwa przepisy rozdziału 59 kpk – a mianowicie art. 564 § 1, który mówi, że „Jeżeli w sprawie, w której wniesiono prośbę o ułaskawienie, orzekał tylko sąd pierwszej instancji i wyda on opinię pozytywną – przesyła Prokuratorowi Generalnemu akta sprawy lub niezbędne ich części wraz ze swoją opinią, a w razie braku podstaw do wydania opinii pozytywnej – pozostawia prośbę bez dalszego biegu” oraz art. 564 § 3, zgodnie z którym „Sąd odwoławczy pozostawia prośbę bez dalszego biegu tylko wtedy, gdy wydaje opinię negatywną, a opinię taką wydał już sąd pierwszej instancji; w innych wypadkach sąd odwoławczy przesyła Prokuratorowi Generalnemu akta wraz z opiniami” naruszają art. 139 Konstytucji w tym zakresie, w jakim przewidują, że sąd pozostawia prośbę o ułaskawienie skazanej osoby bez dalszego biegu – co znaczy, że prośba taka nie trafia do Prezydenta - jeśli uzna, że osoba ta na ułaskawienie nie zasługuje. To niewątpliwie jest niekonstytucyjne ograniczenie prawa Prezydenta do stosowania prawa łaski (pamiętajmy, że według art. 139 Konstytucji ograniczonego wyłącznie zakazem stosowania tego prawa wobec osób skazanych przez Trybunał Stanu), niezależnie od tego, czy prawo to jest rozumiane jako dotyczące wyłącznie osób skazanych prawomocnie, czy także innych (takich np. jak Wąsik i Kamiński). Jeśli prezydenckie prawo łaski cokolwiek oznacza, to oznacza ono co najmniej to, że prawomocnie skazana osoba powinna móc zwrócić się do Prezydenta z prośbą o ułaskawienie (w postaci czy to darowania jej kary, czy też jej złagodzenie), a Prezydent powinien mieć możliwość skorzystania, bądź nie skorzystania z tego prawa. Jeśli sąd może pozostawić prośbę o ułaskawienie danej osoby bez dalszego biegu z tego powodu, że ocenia tę prośbę negatywnie, to pozbawia on skazaną osobę prawa do skorzystania wobec niej przez prezydenta z prawa łaski, a tego ostatniego z prawa do skorzystania ze swej prerogatywy w sytuacji, w której prawo do skorzystania z niej ewidentnie mu przysługuje. To nie znaczy jeszcze, że wszelkie regulacje w sprawach dotyczących postępowania o ułaskawienie są niezgodne z art. 139 Konstytucji. Z całą pewnością sąd orzekający w sprawie osoby, która wniosła prośbę o ułaskawienie (lub wobec której została wniesiona taka prośba) powinien móc wydać opinię w sprawie tej prośby – i co jest chyba oczywiste – także opinię negatywną. Dlatego też z całą pewnością zgodny z art. 139 Konstytucji jest art. 563 kpk zgodnie z którym „Rozpoznając prośbę o ułaskawienie sąd w szczególności ma na względzie zachowanie się skazanego po wydaniu wyroku, rozmiary wykonanej już kary, stan zdrowia skazanego i jego warunki rodzinne, naprawienie szkody wyrządzonej przestępstwem, a przede wszystkim szczególne wydarzenia, jakie nastąpiły po wydaniu wyroku”. Na mój rozum artykułu 139 Konstytucji nie narusza też art. 566 kpk, który mówi, że „Ponowna prośba o ułaskawienie, wniesiona przed upływem roku od negatywnego załatwienia poprzedniej prośby, może być przez sąd pozostawiona bez rozpoznania” – pod warunkiem, że pojęcie negatywnego załatwienia poprzedniej prośby rozumiane jest jako odmowa skorzystania z prawa łaski przez Prezydenta. Twierdzenie, że tego rodzaju rozwiązanie jest zgodne z Konstytucją opiera się na pewnym zdroworozsądkowym myśleniu – takim mianowicie, że jeśli Prezydent odmówił ułaskawienia osoby skazanej na np. wieloletnie więzienie – czy dożywocie – to jest nieprawdopodobne, by szybko zmienił swe zdanie w tej kwestii pod wpływem kolejnej prośby i w związku z tym proszenie go o ułaskawienie w krótkim czasie po tym, jak go wobec danej osoby odmówił jest bezsensownym zawracaniem mu głowy. Per se zgodny z Konstytucją wydaje mi się też art. 560 par. 2 kpk, zgodnie z którym „Prośbę o ułaskawienie wniesioną przez osobę nieuprawnioną lub niedopuszczalną z mocy ustawy sąd pozostawia bez rozpoznania” – według art. 560 par. 1 kpk „prośbę o ułaskawienie skazanego może wnieść on sam, osoba uprawniona do składania na jego korzyść środków odwoławczych, krewni w linii prostej, przysposabiający lub przysposobiony, rodzeństwo, małżonek i osoba pozostająca ze skazanym we wspólnym pożyciu”. Gdyby prośbę o ułaskawienie skazanego mógł do sądu orzekającego w jego sprawie w pierwszej instancji wnieść każdy – a nie tylko osoby wymienione w art. 560 par. 1 kpk – sądy mogłyby zostać nieźle zawalone tego rodzaju prośbami.

 

Nie trudno jest jednak zauważyć, że wspomniane powyżej ograniczenia dotyczące rozpatrywania próśb o ułaskawienie są łatwe do obejścia. To prawda, że tylko pewne osoby mogą złożyć do sądu wniosek o ułaskawienie skazanego, że wniosek taki musi być złożony do sądu orzekającego w sprawie skazanego w pierwszej instancji, że sąd może zablokować dalszy bieg wniosku o ułaskawienie w przypadku zaopiniowania go przez siebie w sposób negatywny i że może on odmówić nadania dalszego biegu wnioskowi o ułaskawienie, jeśli poprzedni mniej niż rok wcześniej został rozpatrzony negatywnie. Lecz mimo wszystko żaden przepis nie zabrania nikomu – choćby nawet był on dla osoby skazanej kimś zupełnie obcym – złożenia prośby do Prezydenta (w formie np. wysłania do niego listu) prośby o skorzystanie wobec kogoś z prawa łaski, a Prezydent w oczywisty sposób nie może być pozbawiony możliwości rozpatrzenia złożonej w taki sposób prośby o skorzystanie przez niego z prawa łaski – choćby dlatego, że przepisy rangi ustawowej (odnośnie których generalnie rzecz biorąc należy domniemywać ich zgodność z Konstytucją) nie regulują jego postępowania w takich sprawach, a jedynym konstytucyjnym ograniczeniem prezydenckiego prawa łaski jest zakaz stosowania go wobec skazanych przez Trybunał Stanu. Problem, jaki w przypadku tak zgłaszanych próśb o ułaskawienie – czego, jak wspomniałem, nie zabrania żadne obowiązujące w Polsce prawo – może dotyczyć skazanych przebywających w więzieniach, których korespondencja podlega kontroli i cenzurze. Jest oczywiście czymś absolutnie wyobrażalnym, że prośba skazanego o ułaskawienie złożona do Prezydenta bezpośrednio, a nie za pośrednictwem sądu wskutek działania więziennej cenzury do Prezydenta nie trafi. Jednak przepisy kpk (ani praktyka ich stosowania – zauważmy, że przepisy te pozwalają sądowi zablokować bieg wniesionej do niego prośby o ułaskawienie, jeśli sąd jest zdania, że skazany na ułaskawienie nie zasługuje, lecz nie zabraniają skazanemu skierować takiej prośby bezpośrednio do prezydenta) nie powinny stać na przeszkodzie przekazaniu Prezydentowi tego rodzaju prośby. A Prezydent powinien mieć możliwość rozpatrzenia w ten sposób skierowanej do niego prośby o ułaskawienie jak każdej innej. W oczywisty sposób żaden przepis prawny nie stoi czemuś takiemu na przeszkodzie.    

 

2.      Rozważania dotyczące zakresu prawa do swobody wypowiedzi są tematem największej liczby moich tekstów – zob. http://bartlomiejkozlowski.pl/main.htm i https://www.salon24.pl/u/kozlowski/

 

3.      Oczywiście, pod warunkiem, że w danym przypadku poza czynem naruszającym przepis czy też przepisy ustawy karnej – bez czego nie może być przecież przestępstwa – nie występują okoliczności wyłączające odpowiedzialność karną, o których jest mowa w rozdziale III (art. 25 – 31) k.k. Bądź gdy konkretny czyn nie jest przestępstwem z racji swej znikomej szkodliwości społecznej (art. 1 par. 2 k.k.).

 

4.      Słynna prokurator Ewa Wrzosek powiedziała niedawno w rozmowie przeprowadzonej z nią w stacji telewizyjnej TVN24, że ułaskawienie kogoś, kto nie został prawomocnie skazany jest czymś takim, jak udzielenie rozwodu osobom, które nie zawarły ze sobą małżeństwa (a więc np. narzeczonym). Uważam, że nie jest tak. Odnośnie obowiązującego w Polsce prawa dotyczącego rozwodów nie jest – mógłby ktoś zwrócić na to uwagę – powiedziane, że rozwód nie może zostać udzielony osobom, które nie wzięły ze sobą ślubu. Lecz z przepisów Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego to jednak w sposób całkowicie jednoznaczny wynika. Art. 56 par. 1 tego kodeksu mówi, że „Jeżeli między małżonkami nastąpił zupełny i trwały rozkład pożycia, każdy z małżonków może żądać, ażeby sąd rozwiązał małżeństwo przez rozwód”. Z kolei art. 1 par. 1 k.k.r.o. mówi, że „Małżeństwo zostaje zawarte, gdy mężczyzna i kobieta jednocześnie obecni złożą przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego oświadczenia, że wstępują ze sobą w związek małżeński”. Jest więc oczywiste, że małżeństwo, które ewentualnie może zostać rozwiązane przez rozwód nie istnieje, jeżeli dwie osoby przeciwnej płci nie złożyły przed kierownikiem USC oświadczenia o wstąpieniu ze sobą w związek małżeński i złożenie takiego oświadczenia nie zostało odnotowane w aktach stanu cywilnego. Wniosek, że sąd nie może rozwieść osób, która nie złożyły przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego oświadczenia, że wstępują ze sobą w związek małżeński jest jedną logicznie możliwą konkluzją, jaką można wyciągnąć z obowiązywania wspomnianych powyżej przepisów. Jednak z art. 139 konstytucji, który mówi, że „Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu” nie można w takim sam sposób wyciągnąć wniosku, że ułaskawioną przez Prezydenta może zostać wyłącznie osoba prawomocnie skazana. Ani bowiem ten, ani jakikolwiek inny istniejący w polskim prawie przepis o czymś takim nie mówi, nie da się też twierdzić, że niemożliwość ułaskawienia kogoś, kto nie został jeszcze prawomocnie skazany wynika z jakieś „istoty” pojęcia „prawa łaski” (jeśli coś poza tę „istotę” z całą pewnością by wykraczało, to udzielenie komuś przez prezydenta w ramach przysługującego mu prawa łaski imprimatur na przestępczą działalność, tak, że za działalność tą nie mógłby on zostać skazany. Ale w przypadku dotyczącym Kamińskiego i Wąsika o czymś takim absolutnie nie ma mowy i jeśli coś takiego byłoby w ogóle w praktyce możliwe, to może w jakimś państwie w praktyce upadłym – a nie w elementarnie choćby praworządnym). Twierdzenie, że prezydent nie ma prawa ułaskawić osoby nie skazanej prawomocnie jest – jak stwierdziłem w tym tekście – wynikiem przyjęcia się w Polsce pewnej doktryny prawnej. Przeciwko doktrynie tej – żeby było jasne – nie zamierzam bynajmniej jakoś szczególnie protestować. Uważam tylko, że doktryna ta nie ma żadnego oczywistego zakorzenienia ani w przepisach prawnych – w tym zwłaszcza w art. 139 konstytucji, który jest jedynym przepisem prawnym bezpośrednio dotyczącym prezydenckiego prawo łaski, ani w „istocie” pojęcia „prawa łaski” (z jakiego powodu w istocie tej miałoby się nie mieścić ułaskawienie kogoś, kto został uznany winnym i skazany przez sąd pierwszej instancji, lecz wyrok w jego sprawie się jeszcze nie uprawomocnił?) – gdyby ktoś chciał się akurat do niej odwoływać – i że w związku z tym uprawnienie Prezydenta RP o którym jest mowa we wspomnianym przepisie konstytucyjnym może być interpretowane w sposób szerszy, niż jest ono interpretowane przez większość wypowiadających się na ten temat prawników. A w każdym razie, że do takiej jego interpretacji nie ma ani prawnych, ani logicznych przeszkód.  

 

5.      Zob. w tej kwestii artykuł Paula H. Robinsona (profesora Uniwersytetu Pensylwanii) Does Criminal Law Deter? A Behavioral Science Investigation.

 

6.      O ile można, na moje wyczucie, mieć jakąś wątpliwość co do tego, czy Kamiński i Wąsik powinni siedzieć w więzieniu, to nie ma – przynajmniej moim zdaniem – żadnej wątpliwości co do tego, że powinni oni ponieść taką karę, jak zakaz pełnienia przez nich stanowisk urzędniczych (aczkolwiek prezydent powinien móc ich ułaskawić również w takim zakresie, gdyż prezydenckie prawo łaski nie ogranicza się przecież do darowania, czy też łagodzenia kar „głównych” na jakie zostali skazani przestępcy – a więc kar pozbawienia wolności, ograniczenia wolności czy też grzywny – lecz obejmuje także darowanie lub złagodzenie środków karnych – takich np. jak zakaz wykonywania zawodu, zajmowania określonych stanowisk itd.).

 

Można tu też przy okazji poruszyć kwestię pozbawienia wspomnianych osób mandatów poselskich. Rzecz jasna, obowiązujący od 2009 r. art. 99 ust. 3 Konstytucji mówi, że „Wybraną do Sejmu lub do Senatu nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego” – nie ma więc żadnej wątpliwości, że wobec Kamińskiego i Wąsika przepis ten ma zastosowanie (chyba że prezydent ich ułaskawi i skazanie zostanie zatarte). Jednak pomysł wprowadzenia takiego przepisu do Konstytucji krytykowałem w dwóch moich tekstach sprzed kilkunastu lat, tj. „Zakaz kandydowania przestępców do Sejmu i Senatu: populistyczna i antydemokratyczna propozycja PO” oraz Czyściutki populizm - O poprawce do Konstytucji o zakazie kandydowania skazanych przestępców do Sejmu i Senatu krytycznie”. Krytykę tę nadal podtrzymuję – zakaz wybierania osób skazanych za takie czy inne przestępstwa do parlamentu (ciekawe, dlaczego zakaz ten nie dotyczy także np. stanowiska Prezydenta RP?) narusza nie tylko prawo takich osób, do tego, by mogły zostać one wybrane do Sejmu czy też Senatu (co generalnie rzecz biorąc jest prawem każdego obywatela, który osiągnie konstytucyjnie określony wiek – w przypadku wyborów do Sejmu 21 lat, a w przypadku wyborów do Senatu 30 lat i nie jest ubezwłasnowolniony lub pozbawiony praw publicznych za popełnienie jakiegoś ciężkiego przestępstwa), ale także prawo innych osób do tego, by móc wybrać do Sejmu czy Senatu tych, którzy ich zdaniem powinni się tam znaleźć. Jest to więc naruszenie demokracji – nie będące przy tym konieczne dla ochrony np. praw człowieka (do czego są niezbędne jest istnienie konstytucyjnych przepisów dotyczące gwarancji przestrzegania przez władze tych praw i możliwość uchylania przez sądy, czy też przez taką instytucję, jak Trybunał Konstytucyjny, w oparciu o te przepisy, decyzji władz, w tym parlamentarnej większości – a nawet decyzji podjętych w drodze referendum – jeśli naruszają one te prawa). Ponadto, sądzę, że przed obecnością skazanych przestępców w Sejmie i w Senacie można byłoby się całkiem skutecznie bronić w sposób inny, niż poprzez całkowite zakazanie takim osobom zasiadania w tych izbach. Możliwe są w tej kwestii rozwiązania prawne mniej naruszające prawa takich osób – i prawa wyborców, którzy być może zechcieliby głosować na takie osoby – niż po prostu zakaz wybierania takich osób do Sejmu i Senatu. Takim rozwiązaniem mogłoby być np. umieszczanie informacji o prawomocnym skazaniu za przestępstwo (z podaniem oczywiście, za jakie) przy nazwisku kandydata na karcie wyborczej. Z kolei prawomocne skazanie kogoś będącego posłem czy też senatorem niekoniecznie musiałoby prowadzić do pozbawienia takiej osoby mandatu poselskiego czy też senatorskiego, lecz do ogłoszenia w okręgu, w którym dany poseł czy też senator został wybrany ponownych wyborów – w tym przypadku przeprowadzanych według większościowej ordynacji, być może nawet z wymogiem uzyskania przez skazaną osobę ponad połowy ważnie oddanych głosów przy co najmniej 50% frekwencji (co wymagałoby jednak dwóch tur głosowania). Wyborów takich osoba skazana za przestępstwo najprawdopodobniej by nie wygrała. Ale wyborcy mogliby przynajmniej zadecydować w kwestii tego, czy osoba taka powinna być dalej posłem, czy też senatorem, czy jednak nie.   

 

7.      Na mój rozum, podejrzewam to ostatnie – zwłaszcza w kontekście zapowiedzi A. Dudy, że w razie zamknięcia Kamińskiego i Wąsika w więzieniu poskarży się na Polskę do międzynarodowych organizacji, że w Polsce są więźniowie polityczni. Najprawdopodobniej chodzi tu więc o zrobienie z Kamińskiego i Wąsika nie tylko za ich zgodą, ale zapewne też z ich inicjatywy bohaterów walki z korupcją prześladowanych przez reżim Donalda Tuska i budowanie w ten sposób ich politycznej legendy – oraz kolejnej legendy założycielskiej PiS-u na potrzebę przyszłych wyborów.

 

8.      Pewne natomiast wydaje się to, że tak samo jak prezydent Duda w 2015 r. nie zadecydował w sposób naprawdę samodzielny o ułaskawieniu Kamińskiego i Wąsika, tak samo też nie podejmie on teraz naprawdę samodzielnej decyzji w kwestii tego, czy ułaskawić te osoby, czy może skarżyć się na Polskę instytucjom międzynarodowym w kwestii tego, że w polskich zakładach karnych przebywają więźniowie polityczni - lecz raczej zrobi to, co każe mu zrobić Jarosław Kaczyński. Co nie znaczy jeszcze, że po prostu nie może on postąpić w rzeczonej sprawie w samodzielnie – bo oczywiście, że może – lecz tylko tyle, że raczej tak nie zrobi.  

 

9.      Oczywiście, jeśli Kamiński i Wąsik znajdą się w więzieniu, to będą oni więźniami politycznymi w jakimś bardzo szerokim rozumieniu tego pojęcia. Nie ulega wątpliwości, że są oni osobami aktywnymi w życiu politycznym, a także to, że działania, za które zostali oni skazani miały cele natury politycznej i że spowodowały skutki w dziedzinie życia politycznego. Niemniej jednak ludzie ci nie zostali skazani za np. wygłaszanie jakichś zakazanych przez prawo poglądów, zorganizowanie nielegalnej demonstracji czy udział w nielegalnej organizacji politycznej, bądź za kierowanie taką organizacją lub jej założenie. Zostali oni skazani za przekroczenie swoich uprawnień jako funkcjonariuszy państwowych, czyli za czyny, które w państwie, którego organy działają na podstawie i w granicach przepisów prawa, a nie w sposób samowolny powinny być traktowane jako przestępstwo.

 

Strona główna