Niebezpieczny pomysł Rzecznika
Nie ulega szczególnej wątpliwości, że w kraju, który – jak Polska w artykule drugim Konstytucji – mieni się „demokratycznym państwem prawnym” przepisy prawa powinny być formułowane w sposób maksymalnie jasny i zrozumiały dla ich adresatów. Jakkolwiek absolutna precyzja ustaw i rozporządzeń może być często niemożliwym do osiągnięcia ideałem, bezsporne jest chyba, że normy prawne powinny być kształtowane w taki sposób, by stwarzały możliwie małe pole dla rozbieżności interpretacyjnych i by ci, do których normy te się odnoszą – bez większych problemów mogli z nich wywnioskować, co jeszcze im wolno, a czego już nie.
Nieprecyzyjne przepisy prawne stwarzają dwa zasadnicze zagrożenia. Pierwszym z tych zagrożeń jest to, że mogą one prowadzić do nadużyć ze strony funkcjonariuszy publicznych – np. policjantów, prokuratorów i sędziów – odpowiedzialnych za interpretację i egzekwowanie tych przepisów. Drugie zagrożenie jest takie, że zwykli ludzie – nie mający pewności co do tego, czy jakieś zachowanie „podpada” już pod określony paragraf – ze strachu przed odpowiedzialnością prawną mogą powstrzymywać się od postępowania, które tak naprawdę jest zgodne z prawem. Tymczasem w praworządnym (nie mówiąc już, że szanującym prawa i wolności jednostki) państwie, obawa przed płaceniem odszkodowań, grzywien czy trafieniem do więzienia powinna powstrzymywać ludzi przed dokonywaniem tylko takich czynów, które w sposób jasny są zakazane przez prawo. Nie znaczy to bynajmniej, że ludzie powinni robić wszystko to, czego prawo nie zabrania. Non omne, quod licet, honestum est – mówi znane łacińskie przysłowie. Ale czymś, co powstrzymuje ludzi od zachowań nieprzyzwoitych i niemoralnych – ale mimo to nie zakazanych przez prawo – winno być poczucie etyczne, a nie fałszywy strach przed prawnymi konsekwencjami takich zachowań. Wszystko to, co nie jest prawnie zabronione, musi być prawnie dopuszczalne – i winno być też postrzegane jako takie.
Przykłady zza oceanu
Trybunały Konstytucyjne i Sądy Najwyższe (a także inne sądy uprawnione do orzekania w kwestii konstytucyjności ustaw – jak choćby wszystkie sądy w USA) różnych krajów niejednokrotnie unieważniały rozmaite przepisy jako sprzeczne z Konstytucją właśnie z powodu ich nieprecyzyjności. I tak np. Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał za niedopuszczalnie nieprecyzyjny przepis zabraniający „pogardliwego” traktowania flagi amerykańskiej (1), inny ważny sąd amerykański – Sąd Okręgowy Stanów Zjednoczonych dla Północnego Okręgu Illinois (w decyzji zatwierdzonej przez Sąd Apelacyjny Stanów Zjednoczonych dla VII Obwodu i później przez Sąd Najwyższy USA) z powodu m.in. nieprecyzyjności (choć nie tylko) unieważnił przepis uznający za przestępstwo „rozpowszechnianie materiałów promujących nienawiść i podżegających do nienawiści przeciwko osobom z powodu ich rasy, pochodzenia narodowego lub religii” który to władze zamieszkałego głównie przez Żydów (w tym wielu ocalałych z Holocaustu) miasteczka Skokie koło Chicago uchwaliły w celu zapobieżenia demonstracji partii neonazistowskiej (2).
Argument częstszy w piśmiennictwie, niż w orzecznictwie sądowym
Twierdzenie, że jakiś przepis jest niedopuszczalnie nieprecyzyjny częściej pojawia się w skargach konstytucyjnych (używając pojęcia znanego z naszego prawa) i piśmiennictwie na temat prawa, niż w samym orzecznictwie sądowym. Sąd Najwyższy USA często uchyla się od zajmowania stanowiska w kwestii tego, czy rozpatrywana w danej sprawie regulacja prawna jest w stopniu niedopuszczalnym niejasna – uznając, że skoro i tak jest ona niekonstytucyjna z innych powodów, to kwestią jej nieprecyzyjności nie ma się co zajmować (3). Ale tak czy owak, zarzut niedopuszczalnej nieprecyzyjności to „broń” często używana przez tych, którzy argumentują, że takie czy inne przepisy nie powinny obowiązywać. Ci, którzy starają się zdyskredytować takie czy inne rozwiązania prawne wytaczają przeciwko nim wszelkie możliwe „armaty” – a nuż ta akurat okaże się najbardziej celna? .
Czym tu się martwić?
Cóż więc niepokojącego jest w zapowiedzi Rzecznika Praw Obywatelskich prof. Janusza Kochanowskiego, że zaskarży on do Trybunału Konstytucyjnego – właśnie ze względu na niedopuszczalny brak precyzyjności - przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej zezwalający na przerwanie ciąży w przypadku zagrożenia zdrowia kobiety? Stwierdzenie, że ciąża może być legalnie usunięta w przypadku zagrożenia zdrowia kobiety faktycznie może być rozumiane w rozmaity sposób. Nie jest jasne, czy warunkiem dopuszczalności aborcji może być tylko groźba trwałego uszczerbku na zdrowiu kobiety – czy wystarczy też obawa przed jego czasowym pogorszeniem – nie ma też pewności co do tego, jak bardzo to zagrożenie winno być prawdopodobne – czy musi być ono praktycznie nieuchronne, czy też wystarczy np. by w przypadku danej ciąży prawdopodobieństwo jego wystąpienia było większe, niż przeciętnie?
Do wniosku prof. Kochanowskiego o uznanie zawartego w Ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży – jak oficjalnie nazywa się akt prawny zwany powszechnie ustawą antyaborcyjną – zapisu, że przerwanie ciąży może być dokonane legalnie w przypadku, gdy ciąża ta stanowi zagrożenie dla zdrowia kobiety ciężarnej za niedopuszczalnie nieprecyzyjny można by się więc było odnieść w sposób entuzjastyczny – gdyby nie parę problemów, jakie mogą wyniknąć nie tylko ze stwierdzenia, że zapis ten jest rzeczywiście sprzeczny z Konstytucją – ale również z samego zajęcia się przez Trybunał takim akurat wnioskiem.
Czy naprawdę chodzi o nieprecyzyjność?
Po pierwsze, zachodzi pytanie, dlaczego tak naprawdę Rzecznik Praw Obywatelskich chce zaskarżyć do Trybunału Konstytucyjnego przepis ustawy antyaborcyjnej zezwalający na legalne przerwanie ciąży w przypadku zagrożenia zdrowia kobiety? Ci, którzy domagają się unieważnienia takich czy innych przepisów z powodu ich nieprecyzyjności czynią to zazwyczaj nie z tego powodu, że przepisy te nie są zgodne z jakimś platońskim ideałem precyzyjnie sformułowanego prawa, ale dlatego, że - tworząc „szarą strefę” zachowań, co do których ludzie mogą nie mieć pewności, czy są one zgodne, czy też niezgodne z prawem – zagrażają one wolności jednostki – takiej np. jak wolność słowa, wyznania, zgromadzeń itp. Tymczasem orzeczenie, że przepis zezwalający na aborcję z powodu zagrożenia zdrowia kobiety jest niekonstytucyjny do czego, jak do czego, ale do zwiększenia zakresu wolności jednostki nie może doprowadzić żadną siłą. Jeśli Trybunał Konstytucyjny uwzględni wniosek RPO i uzna, że art. 4a 1. 1. ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. „O planowaniu rodziny…”etc. w zakresie, w jakim legalizuje on aborcję z powodu zagrożenia zdrowia kobiety jest sprzeczny z Konstytucją, to wśród przesłanek dopuszczalności przerywania ciąży pozostaną zagrożenie życia kobiety ciężarnej, duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (stwierdzone przez badania prenatalne), oraz uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (stwierdzone przez prokuratora). Przerywanie ciąży z powodu zagrożenia zdrowia kobiety – niezależnie, jak poważnego i o jakim stopniu prawdopodobieństwa – będzie zakazane – tak długo, jak nie zostaną uchwalone i nie wejdą w życie po podpisaniu przez prezydenta przepisy precyzujące, co pojęcie „zagrożenie zdrowia” w tym akurat przypadku dokładnie oznacza. Czym jak czym, ale zwiększeniem zakresu wolności w żaden sposób nazwać tego nie można.
Dlaczego nie zaskarżyć przepisu o dopuszczalności aborcji ze względu na ochronę życia?
Po drugie, jeśli powodem unieważnienia przepisu pozwalającego na przerwanie ciąży z powodu zagrożenia zdrowia kobiety miałaby być jego nieprecyzyjność, to warto zauważyć, że na podobnej zasadzie można by też było argumentować, że przepis pozwalający na aborcję z powodu zagrożenia życia kobiety jest także konstytucyjnie niedopuszczalny. Z ustawy antyaborcyjnej nie wynika bowiem w żaden sposób to, na ile takie zagrożenie winno być bezpośrednie i prawdopodobne – czy musi być ono oczywiste, czy też – dajmy na to – może być ono jedynie bardziej prawdopodobne u danej kobiety ciężarnej, niż u innych?
Czy Trybunał to właściwy adresat?
Po trzecie wreszcie, jeśli zasadniczą wadą przepisu pozwalającego na aborcję z powodu zagrożenia zdrowia kobiety jest jego nieprecyzyjność to warto zauważyć, że Trybunał Konstytucyjny wady tej w żaden sposób nie może usunąć. Mogą to zrobić tylko organa władzy ustawodawczej – Sejm i Senat – uchwalając prawo, które by uściślało, jakie zagrożenie zdrowia kobiety może stanowić przesłankę legalnego przerwania ciąży. Jeśli Rzecznik Praw Obywatelskich uważa, że występujące w ustawie antyaborcyjnej pojęcie zagrożenia zdrowia kobiety winno zostać sprecyzowane – ale nie usunięte w sposób całkowity (z wypowiedzi prof. Kochanowskiego wynika, że nie jest on bezwzględnym zwolennikiem zakazu aborcji w takich przypadkach, gdy ciąża zagraża zdrowiu, lecz już nie życiu kobiety ciężarnej) – to dlaczego nie podejmie on działań zmierzających do tego, by poprawić krytykowany przez siebie zapis w drodze inicjatywy ustawodawczej – zamiast kierować do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o jego unieważnienie?
Czym grozi przyznanie racji Rzecznikowi?
Trybunał Konstytucyjny – gdy zajmie się wnioskiem Rzecznika Praw Obywatelskich o zbadanie zgodności z Konstytucją przepisu pozwalającego na aborcję w przypadku zagrożenia zdrowia kobiety – stanie przed nader trudnym dylematem. Jeśli uwzględni wniosek RPO i uzna, że zaskarżony przez niego przepis jest niekonstytucyjny to spowoduje, że przerywanie ciąży z tego powodu, że ciąża ta zagraża zdrowiu kobiety (lecz nie jej życiu) będzie przestępstwem (4). Do kontynuowania ciąży będą więc zmuszane nawet te kobiety, u których nieuchronnym skutkiem niedokonania aborcji będzie paraliż lub utrata wzroku (5). Taki stan rzeczy będzie trwał dopóty, dopóki Sejm nie uchwali, Senat nie zatwierdzi i Prezydent nie podpisze przepisu uściślającego, jakie zagrożenie zdrowia kobiety może stanowić powód do legalnego przerwania ciąży. Biorąc pod uwagę, jak bardzo kontrowersyjną sprawą jest aborcja – i że większość reprezentantów Narodu w obu izbach parlamentu stanowią ludzie, którzy albo są zwolennikami daleko posuniętego zakazu przerywania ciąży, albo po prostu nie chcą się tą sprawą zajmować – taki stan rzeczy może się ciągnąć latami. Niepokój o taką ewentualność łagodzi wprawdzie fakt, że Trybunał Konstytucyjny może odroczyć wejście swojego orzeczenia w życie nawet o 18 miesięcy – lecz jaka jest gwarancja, że uznany za sprzeczny z Konstytucją przepis zostanie w tym czasie zastąpiony innym – sformułowanym z wymaganą przez Trybunał precyzją?
I czym grozi nie zgodzenie się z Rzecznikiem?
Jeśli natomiast Trybunał Konstytucyjny nie zgodzi się z profesorem Kochanowskim i stwierdzi, że zapis ustawy antyaborcyjnej zezwalający na aborcję w przypadku zagrożenia zdrowia kobiety nie jest na tyle nieprecyzyjny, by był on sprzeczny z Konstytucją, to uchroni wprawdzie kobiety przed wspomnianymi powyżej skutkami eliminacji tego zapisu, lecz jednocześnie stworzy precedens, na który zwolennicy utrzymania rozmaitych represyjnych i nie grzeszących precyzją przepisów– takich choćby, jak przepis kodeksu karnego o „publicznym znieważaniu lub poniżaniu konstytucyjnego organu RP” (6) – będą się mogli powoływać w przyszłych sprawach przed Trybunałem (jeśli takie sprawy, oczywiście, będą) i sposób przekonujący argumentować, że takie przepisy, jakkolwiek są nieprecyzyjne…to jednak nie są aż na tyle nieprecyzyjne, by Trybunał Konstytucyjny mógł – w świetle zajętego wcześniej stanowiska – uznać, że są one z tego powodu sprzeczne z Konstytucją.
Pułapka bez (dobrego) wyjścia
Innymi słowy mówiąc, skierowanie przez Rzecznika Praw Obywatelskich wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją przepisu ustawy antyaborcyjnej pozwalającego na legalne przerwanie ciąży w przypadku zagrożenia zdrowia kobiety z powodu jego nieprecyzyjności – jeśli do niego dojdzie - będzie czymś cokolwiek podobnym do zadania komuś pytania, na które nie ma bezpiecznej odpowiedzi - takiego np. jak: „czy przestał już Pan bić swoją żonę?” (zakładając oczywiście, że odpowiedź na to pytanie może brzmieć tylko „tak” lub „nie”). Jeśli Trybunał Konstytucyjny będzie musiał odpowiedzieć na pytanie, czy zapis o dopuszczalności aborcji ze względu na zagrożenie zdrowia kobiety ciężarnej jest niedopuszczalnie nieprecyzyjny, to znajdzie się w pułapce, z której nie ma dobrego wyjścia. To jednak, czy Trybunał znajdzie się w takiej pułapce, zależy wyłącznie od Rzecznika – w odróżnieniu bowiem od np. Sądu Najwyższego USA polski Trybunał Konstytucyjny nie może odmówić rozpatrzenia konstytucyjności ustawy, jeśli stosowny wniosek jest sformułowany prawidłowo i został złożony przez uprawnioną osobę. Biorąc pod uwagę skutki każdego z możliwych orzeczeń w sprawie niezgodności z Konstytucją art. 4a 1.1. ustawy „O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży” w zakresie, w jakim legalizuje on aborcję ze względu na zagrożenie zdrowia kobiety ciężarnej z powodu jego nieprecyzyjności, jedynym rozsądnym wnioskiem wydaje się zaapelowanie do profesora Kochanowskiego o nie kierowanie zapowiedzianego przez niego wniosku do Trybunału – lub o wycofanie go, gdyby on już został złożony.
Przypisy:
1. Zob. orzeczenie w sprawie Smith v. Goguen (1974)
2. Zob. orzeczenie w sprawie Smith v. Collin (1978). Na orzeczenie to (i zatwierdzającą je decyzję Sądu Apelacyjnego) powoływałem się w swoim artykule Faszyści do pierdla? – argumentując, że polskie przepisy przeciwko „hate speech” – tj. przede wszystkim artykuły 256 i 257 kodeksu karnego - są niedopuszczalnie nieprecyzyjne.
3. Tak właśnie Sąd Najwyższy USA postąpił w sprawie Ashcroft v. Free Speech Coalition – w której uznane zostało, że zakaz tzw. wirtualnej pornografii dziecięcej jest sprzeczny z I Poprawką do Konstytucji.
4. Artykuł - 152. § 1 kodeksu karnego mówi, że ten „kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
5. Zakładając oczywiście – co jest mało prawdopodobne – że kobiety takie nie będą się starały usunąć ciąży uciekając się do metod sprzecznych z prawem (kobieta ciężarna – zauważmy – w żadnym przypadku nie podlega karze za aborcję), lub nie będą wyjeżdżać do krajów, gdzie ustawodawstwo w kwestii aborcji jest bardziej liberalne od polskiego.
6. W przypadku tego akurat przepisu (tj. artykułu 226 §3 k.k.) nieostre są nie tylko pojęcia „znieważania” i „poniżania” (i tego jak pojęcia te – na zdrowy rozum podobne – mają się do siebie – skoro występują one w jednym przepisie, to nie mogą mieć takiego samego znaczenia), ale także pojęcie „konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej) za którego publiczne znieważenie lub poniżenie można według tego przepisu dostać karę do 2 lat więzienia. Nie jest bowiem jasne, czy pod pojęciem tym należy rozumieć tylko takie organy, które są expressis verbis wymienione w Konstytucji (np. Sejm, Senat, Prezydent – chroniony też przed publicznym znieważeniem na podstawie art. 135 §2 k.k. - Rada Ministrów, Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny, Najwyższa Izba Kontroli, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji oraz Rzecznik Praw Obywatelskich) czy też w zakres tego pojęcia wchodzą również te organy, o których Konstytucja mówi w sposób bardziej ogólny – np. wszystkie sądy powszechne.